Karpiowy Rekonesans

Łowienie dużych ryb wymaga sporego zaangażowania, także takiego, jakie wykonujemy przed samą zasiadką. Jednym z nich jest karpiowy rekonesans, czyli pierwszy krok do złowienia karpia – wybór odpowiedniej wody i poznanie jej charakterystyki w terenie.

W takiej zatoce musisz dobrze przemyśleć jak położyć zestaw i przygotować się do trudnego holu.
Zimowy rekonesans pozwala wstępnie ocenić potencjalne miejscówki i charakter wody.

Czas zimowy, kiedy warunki pogodowe nie pozwalają na rozłożenie wędek na wodą, lub naszą ulubioną wodę skuje lód – jest doskonałym okresem na aktywne poszukiwanie i poznanie swoich przyszłych karpiowych celów. Jeśli nie podróżujemy z wędkami nad ciepłe wody zrzutowe lub na południe Europy, gdzie rzecz jasna zimy są łagodniejsze i dłużej możemy cieszyć się karpiowymi sukcesami, możemy przeznaczyć nasz czas, jaki wówczas mamy, na aktywną nazwijmy to „karpiową turystykę”, czyli wyjazdy nad nieznane dla nas, nowe wody, jakie chcielibyśmy obrać jako kierunek naszych przyszłych zasiadek. Taki rekonesans nad dany zbiornik pozwoli nam jasno ocenić sytuację, jaką zastaniemy nad brzegiem i odpowiednio przygotować się do wyjazdu już z pełnym ekwipunkiem. A jaki to ma sens i jaki cel? Postaram się Wam przybliżyć w czym pomagają mi karpiowe rekonesansy.

Na wielu łowiskach, przeprawa to jedyny sposób dostania się na miejsce.

Jak już wspomniałem we wstępie do artykułu, dla mnie wędkarstwo karpiowe to nie tylko łowienie dużych ryb i fotografie z nimi, jest to etapem końcowy uwieczniający mój wysiłek i trud włożony w przygotowania, ale aby to zrobić, na samym początku muszę podjąć decyzję co do wyboru łowiska, w którym tego dokonam i dokładnie to łowisko poznać. Wędkarstwo karpiowe i w ogóle wędkarstwo nastawione na łowienie jednego gatunku wymaga sporego zaangażowania i aby łowienie karpi nie było przypadkowe a regularne, niezbędne będą analizy, przygotowania i zdobycie sporej ilości wiedzy, nie tylko podręcznikowej, ale także tej praktycznej, bezpośrednio znad wody. Dlatego każdego roku, czy to w mniejszej czy większej skali w zimowych miesiącach, podróżuję po wodach całej Polski tworząc sobie w ten sposób mapę wód, które odwiedzę w najbliższych latach z wędkami. Poza aspektem czysto technicznym, wzbogacającym moją wiedzę na temat zbiorników, to także wspaniała przygoda i sposób na spędzenie czasu nad wodą, właśnie w tych miesiącach, w których z powodu zimy nie mogę łowić. Rekonesans pozwoli zbadać sytuację nad danym zbiornikiem, jaki sobie wybierzecie za cel przyszłych zasiadek. Mogą to być wody położone daleko od Waszych miejsc zamieszkania, ale także wody przydomowe, na których nie próbowaliście jeszcze łowić karpi. Warto swój rekonesans rozpocząć od mapy Google, gdzie możecie dokładnie prześledzić drogi dojazdowe do zbiorników, zmierzyć odległości od brzegów, a także wstępnie wytypować sobie miejsce na karpiowy obóz, wszystko jednak zweryfikuje już wizyta nad wodą, a więc w drogę!

Woda PZW z nieznanym pogłowiem karpia.

Pierwszym z aspektów, na jaki zwracam uwagę podczas rekonesansu, to temat czysto techniczny a chodzi tu o możliwości dojazdu samochodem nad wodę i dojazdy na stanowiska. Często zdarzało się, iż wiosną niektóre miejsca po zimowych roztopach były całkowicie odcięte od dojazdu autem, na to musimy zwrócić uwagę planując czas i miejsce zasiadki. Nieraz zdarzało mi się, iż utknąłem na nieznanej mi drodze, wszystko da się zrobić, jeśli w pobliżu są jakieś domostwa i jest opcja pomocy, ale wolę unikać takich stresujących sytuacji, gdy jadą na zasiadkę. Taki zwiad nad wodą pozwoli nam ocenić jej wielkość, odległości od poszczególnych stanowisk, a co za tym idzie, miejsca, gdzie wstępnie możemy określić położenie naszych zestawów. Na miejscu przekonamy się też jak wygląda linia brzegowa, czy woda jest mocno zarośnięta, czy leży w lesie czy na otwartym polu. To pozwoli nam dobrać odpowiedni ekwipunek biwakowy, przygotować odpowiedni sprzęt, zestawy. Jeżeli mamy na tyle czasu i dysponujemy środkiem pływającym, a na danym zbiorniku można pływać, możemy pokusić się o pełny rekonesans razem ze zbadaniem samego zbiornika, czyli jego głębokości, potencjalnych miejscówek, ilości ewentualnych zaczepów, charakteru dna. Oczywiście przed samym łowieniem ponownie wypłyniemy na wodę w celu dokładnego wysondowania, ale wstępnie na naszym rekonesansie możemy przygotować sobie plan zbiornika i jego ukształtowanie.

Duża zaporówka, tutaj musimy poświęcić sporo czasu na badanie dna i znalezienie potencjalnych miejsc.

Często taki spontaniczny rekonesans owocował ciekawymi planami na przyszłe zasiadki. Na mojej trasie po interesującym mnie rejonie wyszukuję i zaznaczam sobie kilka jezior, szukam wstępnie informacji do kogo należą, kto nimi zarządza, wówczas, jeśli mam takie dane, kontaktuję się z zapytaniem czy jest możliwość, aby zobaczyć zbiornik, przejść się dookoła, porobić zdjęcia czy nagrać film, do późniejszej analizy. Ważne, aby zawsze pytać właścicieli o takie pozwolenie. Inaczej, gdy to woda PZW, wtedy po prostu jadę i robię swoje. Jeśli mam do pokonania sporo kilometrów, zawsze planuję tak trasę, aby odwiedzić jak najwięcej wód w rejonie, w jaki się udam. To pozwala zaoszczędzisz czas i maksymalnie wykorzystać każdy taki wyjazd.

Efekt wielu przygotowań, karp z 100 hektarowego jeziora polodowcowego.

Uwierzcie mi, iż już nieraz taki rekonesans utwierdził mnie w przekonaniu, że dana woda, jaką odwiedziłem, jest warta mojej uwagi, czyli poświęcenia cennego czasu i nakładów finansowych, ale i odwrotnie! Bywały łowiska, które opisywane na stronach internetowych w sposób bardzo pozytywny, po wizycie nad nimi rozczarowywały mnie, rzeczywistość wirtualna często różni się od tej w realu i jedyny sposób, aby to zweryfikować, to bezpośredni wyjazd nad wodę. Dotyczy to zarówno łowisk komercyjnych jak i wód PZW. Często zdjęcia znad wody czy wysublimowane opisy łowisk prywatnych nieco różnią się od rzeczywistości. Bardzo lubię łowić w leśnych jeziorach, z dala od zabudowań i preferuję wody, gdzie ilość stanowisk karpiowych jest niewielka, pozwalająca na naprawdę komfortowe łowienia. Dla mnie ważne jest poszukiwanie karpi w danej wodzie, jej odkrywanie a nie wywózkę „byle na wprost”, bo przecież z dwóch stron obok kolejne stanowiska uniemożliwiają jakąkolwiek swobodę. Takie wody, jeśli mam inny wybór, omijam. Nie lubię tłoku, nie lubię jak gospodarz pokazuje mi, gdzie mam łowić, aby nie kolidować z innymi. Coraz częściej w Polsce prywatne wody są tak naszpikowane stanowiskami, pomostami, że dla mnie przyjemność łowienia tam bywa naprawdę mocno ograniczona, nie mówiąc już nierealna. Jest to jeden z powodów, dla których właśnie mój karpiowy rekonesans ma dla mnie ogromny sens. Musimy dostosować się do warunków nad wodą, ale wstępne rozeznanie daje nam obraz jak przygotować się do zasiadki. Dla mnie bardzo ważne jest też klimat nad danym zbiornikiem i wybieram takie wody czy prywatne łowiska na których czuję się dobrze. I pomijam tu celowo błędne schematyczne rozgraniczanie wód na komercyjne czy „dzikie” bo czasem taka „dzika woda” okazywała się totalnie komercyjna a prywatny zbiornik nazywamy komercyjnym, okazywał się pięknym naturalnym jeziorem polodowcowym. Zdarzały się wody, jakie odwiedziłem, często położone bardzo daleko od miejsca zamieszkania, które całkowicie mnie rozczarowały. Piękne leśne jezioro położone z dala od zabudowań okazywało się zbiornikiem położonym prawie w środku wioski z parkiem dookoła i ścieżką dydaktyczną, lub „dzika woda”, na której doliczyłem się 32(!) pomostów na zaledwie kilkunastu hektarach, co niewiele miało wspólnego z „dzikością” Każdy ma swoje upodobania i sprecyzowany sposób na spędzanie czasu na zasiadkach w takim stylu, w jaki chce, jeśli komuś nie przeszkadza tłok nad wodą czy przebiegająca obok ulica, to jego wybór, ja jednak preferuję ciszę i spokój, a przede wszystkim jak najmniejszą ilość stanowisk. Oczywiście działa to w odwrotnym kierunku i nieraz woda, do której wcześniej byłem dość sceptycznie nastawiony lub informacje, jakie o niej znalazłem były szczątkowe, na miejscu okazywała się bardzo urokliwa a warunki panujące tam pozwalały w pełni cieszyć się swoją pasją.

Woda odnaleziona na google mapa, okazała się pięknym starorzeczem pełnym karpi!

W związku z tym iż moje karpiowe zasiadki trwają zazwyczaj ponad 5 dni, taki wyjazdy nad wodę wiążą są wieloma zadaniami, które trzeba załatwić, urlopem, nakładami finansowymi, pogodzeniem spraw rodzinnych i zawodowych., Dlatego w moim przypadku nie mogę sobie pozwolić na spontaniczne, niezaplanowane wypady, z których nie do końca będę zadowolony, ponieważ ilość czasu, jaki mogę poświęcić na zasiadki, jest mocno ograniczona. Najważniejsze w karpiowym rekonesansie jest to, że jest to świetny sposób na spędzenie czasu związanego z nasza pasją, poszerzanie wiedzy praktycznej z terenu, jaki odwiedzimy, bardzo dobre rozeznanie wody, nad którą planujemy spróbować swoich sił, a co za tym idzie, odpowiednie przygotowanie, co niewątpliwie przełoży się i na wyniki i na nasze zadowolenie z udanej zasiadki, czego wszystkim życzę.

tekst i foto: Przemysław Pająk


Dodaj komentarz