Temperatura w granicach zera, wiatr, deszcz i mgły – to jest właśnie jeden z najlepszych okresów na duże karpie z zimnej wody! Nie ma złej pogody na karpia, jest tylko źle przygotowany karpiarz lub źle wytypowane łowisko.
Sezon karpiowy, a raczej rok karpiowy, możemy podzielić na kilka okresów, począwszy od wczesnej wiosny, dalej okres letni, skończywszy na zaawansowanej jesieni czy też zimie. Każdy z tych okresów ma swoje uroki, każdy jest zupełnie odrębny i jego długość zależy od temperatury i pogody, nie od umownej daty w kalendarzu. Przygotowując się do sesji wiosennej czy jesiennej, musimy doprecyzować czy jest to np. wiosna wczesna czy jej druga połowa, czy jest to początek jesieni czy też jej schyłek, co znacząco zmienia sposób dobrania taktyki, wyboru łowiska czy miejsc położenia zestawu, a także sposobu nęcenia. Te dwa okresy czyli wiosna i jesień należy podzielić na ich początkowe i końcowe fazy i do tych okresów należy się odpowiednio niezależnie przygotować. Inaczej jest w okresie letnim – tutaj również mamy do czynienia z początkiem, pełnią czy końcem lata, ale w tych warunkach nie występują już tak drastyczne zmiany temperatury wody czy też intensywności pogody. Dlaczego tyle uwagi na wstępie poświęcam właśnie porom roku i tak je dzielę? Jaki to ma wpływ na nasze wyniki? Praktyczną odpowiedź znajdziecie w dalszej części tego artykułu.
Z uwagi na moją pracę zawodową, a także własne upodobania, najwięcej czasu na karpiowe sesje poświęcam jesienią. Z całą pewnością mogę też stwierdzić, że po latach prowadzenia własnych statystyk, ten okres zawsze obfitował u mnie w największe okazy tych ryb. Okres wiosenny to zupełnie inny temat i w tym wpisie skupię się na miesiącach jesienno-zimowych. Lato jest dla mnie terminem raczej na luźne wyjazdy wędkarsko-rodzinne czy też czysto relaksacyjne, natomiast jesień to już zupełnie inny klimat i inny podejście do tematu. Gdy letnie upały ustają i lato chyli się ku końcowi, rozpoczynam swoją jesienną poważną batalię nad wodami. Jest to zdecydowanie mój najlepszy okres na połowy karpia. Tutaj wrócę do tego, co pisałem wcześniej – jesień należy podzielić na jej odrębne okresy. Początek tej pory roku diametralnie różni się od jej końca. Nie można stosować strategii i taktyki jednakowej na cały ten okres.
Początek jesieni to często dość stabilny okres pogodowy, temperatury nieco niższe niż latem, ale sytuacja pod wodą aż tak się jeszcze nie zmienia. Jeden z czynników, jaki należy wziąć pod uwagę wybierając miejsce w danym zbiorniku o tej porze roku, to temperatura wody. Przy chłodnych nocach przybrzeżne płycizny szybko się ochładzają, co za tym idzie naturalny pokarm karpia, jak raczki, wszelkie ślimaki czy małże, mogą zejść w nieco głębsze partie zbiornika. Jednak możemy jeszcze trafić na okresy, gdzie mnogość życia na płytkiej wodzie będzie intensywna jak latem, dlatego wczesną jesienią swoje zestawy stawiam jeszcze na różnych głębokościach, zarówno w partiach przybrzeżnych jak i głębokich. Przyznam, że o tej porze roku brania i występowanie karpi bywały w różnych partiach jeziora i tak możemy w tym okresie łowić – szukając ryby w różnych partiach danej wody. Przytoczyć tu mogę sytuację, która miała miejsce początkiem jesieni nad jedną z wód we Francji, gdy na zupełnie nieznanym mi jeziorze próbowałem odnaleźć żerujące ryby. Chłodne dni i zimny górski wiatr powodował ochłodzenie wody, co za tym idzie w partii przybrzeżnej w ogóle nie zaobserwowałem życia, żadnej drobnicy, żadnych oznak ryb. Swoje zestawy kładłem więc w miejsca od trzech do sześciu metrów głębokości. Doczekałem się wtedy brania z miejsca głębszego. Czy to był sygnał, że tam należy dalej łowić? Otóż nie! Najwięcej brań zanotowałem na piaszczystym wypłyceniu, położonym daleko od brzegu, gdzie dookoła głębokość spadała do 7 metrów – jednak ryby wchodziły na to wypłycenie tylko w bezwietrzne noce. Każdej nocy praktycznie o tej samej porze notowaliśmy brania z bardzo płytkiej wody. A więc wtedy o tej porze roku, czyli początek jesieni, ryby jeszcze dość intensywnie pokonywały duże odległości na swoich trasach w poszukiwaniu pokarmu i w dogodnych warunkach dla siebie intensywnie żerowały. Wówczas metodą prób należało znaleźć ich trasy i tak też robiłem z pozytywnym skutkiem.
Zupełnie inna sytuacja ma miejsce, kiedy wyruszymy na sesje karpiowe, gdy za oknem mamy już rozszalałą zaawansowaną jesień. W jesiennym okresie różnica czasowa czternastu czy dwudziestu dni potrafi tak namieszać w środowisku, że nasza miejscówka zmieni się nie do poznania a my będziemy łowić mimo, że w tym samym miejscu, to jakby w zupełnie innej wodzie. Miejsca, które jeszcze na początku jesieni przynosiły nam piękne odjazdy karpi, po 2 tygodniach mogą być zupełnie puste. Dlatego niezmiernie ważne o tej porze roku jest obserwowanie wody jak i pogody i analizowanie tej sytuacji pod kątem możliwego przemieszczania się ryb.
Druga połowa jesieni, czyli okres, w którym temperatury w dzień oscylują w granicach 5-8 stopni a noce to maksymalnie 3-5 stopni, gdzie często pojawiają się już pierwsze przymrozki, to zupełnie inna karpiowa woda. Do takiej sesji należy się odpowiednio przygotować, a także, co ważne, wybrać odpowiednią wodę. Co to znaczy odpowiednia woda? Tutaj należy wziąć pod uwagę temperatury wody i właśnie tę zmienność pogody, o której wspominałem wcześniej. Wędkarstwo karpiowe wymaga ciągłego myślenia, oczywiście jeśli chcemy mieć regularne efekty a nie przypadkowo złowione ryby. I właśnie to „myślenie” sugeruje nam, że powinniśmy wybierać w takim okresie, jeśli mamy taką możliwość, wody raczej głębokie, gdzie amplituda wahań temperatury, intensywności zmian pogodowych, a co ważne skoki ciśnienia, które jesienią bywają ekstremalne, nie wpływają tak negatywnie na ryby, jak w płytkich wodach. Karpie na głębokości ponad czterech metrów i więcej mają względny spokój, jeśli na powierzchni szaleją zimne wiatry, zimny deszcz, kilka metrów pod wodą panuje już swoista cisza. Temperatury wody na większych głębokościach są zazwyczaj stabilne, późną jesienią czy też w miesiącach zimowych na dużych głębokościach są niskie, ale praktycznie niezmienne, co korzystnie wpływa na żerowanie karpi. Podzielić się tu mogę kolejnym przykładem znad wody, na której łowię karpie z powodzeniem do pierwszych lodów, czyli do momentu, gdzie tafla uniemożliwia mi normalne wędkowanie. Jest to głęboka żwirownia, gdzie średnia głębokość to około sześć metrów a maksymalna około dziewięciu metrów. Przy takich głębokościach mam zawsze pewność, że część karpi żeruje, czasem nawet bardzo intensywnie.
Należy tylko wyszukać dużych, rozległych blatów z głębokościami około 7-8 metrów. W tym okresie całkowicie rezygnuję z łowienia na wszelkich górkach podwodnych. Co roku późna jesień i początek zimy to najlepszy dla mnie okres na tej wodzie. Dodam też, że nie łowię w tym czasie, wbrew stereotypom, na drobne przynęty, czy też delikatne zestawy. W tej konkretnej żwirowni karpie intensywnie zbierają pokarm na przetrwanie zimowych miesięcy. Wydaje mi się po latach obserwacji, że ryby te o tej porze roku kalkulują bilans pokarmowy i nie wysilają się za drobnymi kąskami, tylko żerują na grubej zanęcie i przynęcie. Zestaw z tonącym bałwankiem 2x 20mm to wówczas skuteczny standard, jaki stosuję. Oczywiście na innych, płytszych wodach, może się to nie sprawdzić, dlatego zawsze powtarzam, że karpiowanie wymaga myślenia i analizowania, każdy musi sam wypracować swoją taktykę na własnej wodzie.
Okres jesienny i zimowy ma jeszcze jeden dla mnie ważny aspekt – nad wodami panuje zupełna cisza, nie ma tłoków, nie ma turystów, możemy oddać się naszej pasji w pełni integrując się ze środowiskiem. Pamiętajmy też o odpowiednim przygotowaniu swojego biwaku. Niezbędny jest ciepły śpiwór, namiot najlepiej z narzutą, wiatrochronne i oddychające ubranie, tak abyśmy z przyjemnością spędzili czas nad wodą. I jeśli tylko w któryś mroźny i ponury dzień uda nam się przechytrzyć karpia z głębokiej, zimnej wody, no to mamy już pełnię zadowolenia, czego wszystkim życzę.
tekst i foto: Przemysław Pająk